Jest takie miejsce na mapie wędkarskich wypraw, które przyciąga mnie jak magnes. Miejsce magiczne, miejsce gdzie czas płynie wolniej, a marzenia o dużym szczupaku splatają się z rzeczywistością. Na wyspie tej złowienie ryby życia jest tylko kwestią naszego uporu i konsekwencji w realizacji założonego celu. Brzmi niewiarygodnie, a jednak to prawda. Zastanawiacie się co to za miejsce ?
Oczywiście jest to niemiecka wyspa Rugia, która co rok przyciąga wędkarzy z całego świata chcących zmierzyć się z metrowymi szczupakami i wielkimi okoniami. Żeby uświadomić sobie, z jakim łowiskiem mamy do czynienia, powiem tylko, że największy szczupak złowiony na wędkę mierzył 138 cm, a okoń niewiarygodne 68 cm. Jednak żeby nie było tak kolorowo to, muszą też być oczywiście jakieś minusy. Rugia to łowisko dość specyficzne, czasem niewdzięczne i często uczy pokory. Wiem cos o tym, gdyż nie raz przekonałem się o tym na własnej skórze schodząc z wody o przysłowiowym kiju. Duży obszar wody i brak doświadczenia był powodem dla którego kilkukrotnie musiałem lizać wędkarskie rany w zaciszu portowej knajpki przy kufelku chmielowego napoju. Tym razem miało być zupełnie inaczej. Żeby po raz kolejny nie wracać na tarczy, a z nią postanowiliśmy skorzystać z usług jednego z najlepszych przewodników wędkarskich Mateusza Kalkowskiego, który zna tę wodę jak własną kieszeń. Liczyliśmy na to, że jego kilkunastoletnie doświadczenie pomoże nam w zrealizowaniu naszego ambitnego planu. Chcieliśmy złowić szczupaki powyżej magicznej granicy 1 metra długości, a marzeniem byłaby ryba powyżej 120 centymetrów. Rugia to miejsce bardzo wietrzne, gdzie wiatry o sile 5 – 7 w skali Beauforta nie należą do rzadkości. Dlatego musimy dysponować łodziami z wysokimi burtami i mocnymi silnikami, żeby bezpiecznie wrócić do portu. Nasz przewodnik dysponował odpowiednimi jednostkami pływającymi, które były wyposażone w silniki o mocy 50 KM, które gwarantowały bezpieczeństwo i szybkość w przemieszczaniu się z łowiska na łowisko. W ofercie, z której skorzystaliśmy oprócz super łodzi było też zakwaterowanie w komfortowym hotelu oraz darmowe rady przewodnika, z którym do późnych godzin wieczornych „dyskutowaliśmy” dzień przed pierwszym wypłynięciem. Pierwszy dzień łowienia nie zapowiadał nic dobrego. Jeden złowiony szczupak, trochę okoni i kilka wyjść szczupaków to efekt całodniowego biczowania wody przez 6-ciu wędkarzy. Ryby po prostu nie chciały z nami współpracować. Większość odwiedzonych przez nas miejscówek była pusta, a tylko w nielicznych mieliśmy jakiekolwiek kontakty ze szczupakami, które tylko odprowadzały nasze przynęty do łodzi. Dzień zakończyliśmy łowiąc okonie, które wyraźnie się ożywiły pod wieczór.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Drugiego dnia zaczynamy na tym, na czym skończyliśmy wczoraj, czyli od okoni. Jednak w głowie mamy szczupaki dlatego szybko rezygnujemy z pasiastych drapieżników i płyniemy szukać szczupaków. Po kolejnym napłynięciu znajdujemy je na głębokiej wodzie. Mamy kilka wyjść naprawdę grubych ryb i zaliczamy po parę brań. Kolejny dryf i za moją przynętą płynie piękna ryba, lecz nie jest chętna do brania. Gdy jest już blisko łodzi postanawiam skusić ja do brania przyspieszając prowadzenie przynęty. Poskutkowało i szczupak połyka przynętę na naszych oczach tuż przy burcie łodzi. Krótki hol i mam w końcu wymarzonego metra z Rugii. Cel minimum zrealizowany.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Po południu zmieniamy miejscówkę, a ja mam już dość machania dużymi przynętami. Chwytam za okoniówkę i w pierwszym rzucie mam piękne branie z opadu na Savage Gear T-tail Minnow. Okoń jest duży, choć nie sądziłem, że aż tak duży. Dopiero gdy go zobaczyłem przy łodzi zorientowałem się z kim mam do czynienia. Gdy już jest w podbieraku na łodzi wybucha ogromna radość. Mierzenie i jest magiczne 50 cm. Jestem mega szczęśliwy, gdyż jest to mój największy okoń złowiony w życiu. Jest piękny i gruby, po prostu prześliczny, a ja mam bonusa do mojej porannej metrówki. Jak to powiedział jeden z moich kolegów, Rugia w końcu pokazała swój pazur, a ja mam swoje wędkarskie 5 minut. W następnych rzutach Sebastian z Mateuszem łowią jeszcze okonie z przedziału 42 – 46 cm, a Sebastian zalicza swoje PB 43 cm. Humory nam dopisują, a dzień upływa nam niespodziewanie szybko.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Dzień trzeci był bliźniaczo podobny do pierwszego z tą różnicą, że Mateusz łowi pięknego okonia 49 cm. Szczupaki się pokazują, ale tylko odprowadzają nasze przynęty. Sytuacja zmienia się, dopiero gdy Sebastian zakłada nieśmiertelnego węgorza Savage Gear Real Eel długości 30 cm. Rzut po rzucie zalicza trzy szczupaki w tym rybę 100 cm.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Zanim się obejrzeliśmy, a już była połowa 4 dnia łowienia, a zarazem ostatniego. Wyniki tego dnia były mizerne dlatego postanowiliśmy szybciej spłynąć do portu na obiad. Wyjazd na Rugię byłby niezaliczony, gdybym nie zjadł bułki z prawdziwym matiasem. Dla mnie to obowiązek będąc na Rugii. Dwie bułki z dziewiczym śledziem szybko przywracają nam siły i energię, ale wiara w złowienie tego dnia szczupaków odleciała gdzieś bezpowrotnie. Jedynie przewodnik wierzył w sukces do samego końca i motywował nas do dalszych rzutów. I co i miał oczywiście rację.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Wygięty Lamiglas Sebka i szalejący na końcu zestawu szczupak był tego najlepszym dowodem. Ryba jest duża, ba nawet bardzo duża. Oceniamy ją na 120 -130 cm. Szczupak jest bardzo silny i pięknie walczy. Mimo iż był już przy podbieraku to nie dał się podebrać i odpłynął na kilkanaście metrów. W końcu jest, mamy go. Mierzenie i jest moc – 124 cm. Mamy rybę, po którą tu przyjechaliśmy. Wiara w to, co się robi i konsekwencja w działaniu są podstawą sukcesów na Rugii. Często o tym zapominałem dlatego niejednokrotnie wracałem pokonany z tego łowiska.
Do zobaczenia nad wodą !!!
Radek Kulczycki
www.moczykije.pl