To był trzeci a zarazem ostatni wieczór naszej trzydniowej zasiadki nad zbiornikiem „Kormoran”. Kolejny pisk sygnalizatora, hol pełen emocji i piękny amur o złocistej łusce ląduje na mojej macie. Kiedy waga pokazała 21,5 kg byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Jak się później miało okazać nie był to koniec moich przygód i wrażeń. Los uśmiechnął się do mnie jeszcze raz ale powoli, zacznijmy od początku.