Jest takie miejsce na mapie wędkarskich wypraw, które przyciąga mnie jak magnes. Miejsce magiczne, miejsce gdzie czas płynie wolniej, a marzenia o dużym szczupaku splatają się z rzeczywistością. Na wyspie tej złowienie ryby życia jest tylko kwestią naszego uporu i konsekwencji w realizacji założonego celu. Brzmi niewiarygodnie, a jednak to prawda. Zastanawiacie się co to za miejsce ?
W tym roku planując wyprawę na skandynawskie szczupaki, postanowiliśmy odwiedzić jezioro Boren w środkowej Szwecji. Niezwykłe jezioro z turkusową wodą. Z opisów, jakie napotkałem w internecie, wynikało że jest to wędkarski raj, a konkretnie szczupakowy raj. Dno jeziora na wielkiej powierzchni pokryte jest rogatkiem, rdestnicą i moczarką, a brzegi porasta trzcina. Idealne warunki dla szczupaków.
Choć pogoda za oknem nie rozpieszczała to postanowiłem po raz ostatni w tym sezonie wypłynąć w poszukiwaniu szczupaków. Koniec grudnia to świetny czas na największe egzemplarze tego gatunku. W Polsce niestety sezon na szczupaki kończy się z dniem 31 grudnia i zaczyna dopiero 1 maja następnego roku, więc miałem ostatnią szansę na udany połów. Jezioro na którym postanowiłem łowić nie jest zbyt duże bo zaledwie około 20 ha z głębokością dochodzącą maksymalnie do 5 metrów. Z opowieści miejscowych wędkarzy wiedziałem, że pływają w nim duże szczupaki, które już przetestowały sprzęt niejednego wędkarza.
Majówka dla większości wędkarzy kojarzy się z rozpoczęciem sezonu szczupakowego. Ja w tym roku postanowiłem te kilka pierwszych dni maja poświęcić karpiom, a na szczupaki zapolować tydzień później. I tak też się stało. Z racji tego, że nasze rodzime wody nie mają niestety dużego potencjału wędkarskiego, postanowiłem przejechać 300 km i połowić w słonych wodach niemieckiej wyspy Rugii. Lecz tym razem podszedłem do sprawy trochę inaczej niż zwykle, gdyż miałem zamiar łowić z brzegu, a nie jak dotychczas z łodzi.