
Wrzesień i pierwsza połowa października to czas grubych leszczy. Olbrzymie ilości tych ryb gromadzą się o tej porze roku w wielkie stada, liczące nieraz setki sztuk. Kto widział trafiony rybacki zaciąg jesienią, nie zapomni tego obrazu do końca życia.
Jeżeli w sieć wpadnie całe stado zdarza się, że są poważne problemy z wyciągnięciem jej z wody – masa schwytanych jednorazowo ryb może przekroczyć pół tony ! Co z tego wynika dla wędkarza? Otóż, skoro leszcze gromadzą się w duże stada, bardzo ważne będzie dokładne poznanie trasy ich wędrówki. W jeziorze nie ma już wielu grupek, składających się może z kilkunastu sztuk, z których każda, zwabiona w łowisko, może zadowolić jednego wędkarza. Druga sprawa to liość potrzebnej zanęty. Jeżeli już ściągniemy jesienne stado w pobliże swojego stanowiska, kilogramowa czy nieco większa porcja zostanie wchłonięta w kilka minut. Dlatego też w zapasie warto mieć nawet 10 kilogramów przygotowanej mieszanki. W jeziorach wędkuję jesienią wyłącznie z łodzi. Leszczy szukam zwykle na południowym stoku dużej górki podwodnej, na głębokości 6-8 metrów, a łódź ustawiam na jej szczycie. Najlepsze miejsca porośnięte są zwykle dość dużą ilością podwodnej roślinności. Jeżeli w jej sąsiedztwie znajdzie się mulisty, ale odsłonięty kawałek dna, można tam właśnie wrzucić zanętę. Moje jesienne zestawienie planowane jest z myślą o wyjątkowym o tej porze roku apetycie leszczy, gromadzących zapasy na okres zimowych chłodów. Jego podstawę stanowią herbatniki (15%), biszkopty (10%) i słodkie suchary (10%). Do tych składników bazowych dodaję koprę (20%), PV1 (15%), soję (15%) i słodkie kakao (5%). Grube wiórki kokosowe, nieco kaszy kukurydzianej (dodanej tuż przed łowieniem) i otrąb zagwarantują właściwą pracę zanęty po opadnięciu na dno. Nie można oczywiście zapomnieć o dodaniu odpowiedniej porcji wanilii (około 50 g na kilogram zanęty) oraz sporej ilości białych i czerwonych robaków. Te ostatnie są jesienią zdecydowanie najskuteczniejszą przynętą na leszcze. Nie należy przejmować się faktem, że w mulistym dnie kule będą grzęzły w osadach. Leszcze, jeżeli tylko znajdą jeden kąsek, wygrzebią następne., choćby te zaryły się głęboko w mule. Kule powinny być bardzo mocno nawilżone i raczej dobrze sklejone, tak, żeby w całości mogły pokonać kilkumetrową odległość od powierzchni wody do dna. Przy dużych głębokościach nie ma przeciwwskazań co do częstego donęcania, o ile oczywiście kule nie będą zbyt duże.

Wolf Rudiger Kremkus