Pan Mietek szybko pokazał panu Kazikowi na czym polega cała zabawa. Objaśnił jak obsługiwać kołowrotek,
jak założyć na haczyk białego robaczka i jak wygląda branie. Przez ten czas wędkarze, dość tłumnie zgromadzeni
na pomoście, wyciągali z wody rybę za rybą. Pan Mietek zarzucił kilkakrotnie, aby pokazać koledze jak należy to robić.
Na szczęście ryby brały blisko kładki więc nie trzeba było wysilać się przy rzutach. Może to i dobrze, bo pan
Kazik pojętnym uczniem nie był. Pierwszy rzut w wykonaniu pana Kazia zakończył się przepraszaniem przechodzącej
kobiety, którą zaczepił haczykiem ściągając z głowy kapelusz. Na szczęście pani była dość wyrozumiała i przeprosiny
zostały przyjęte. Później nie było lepiej. Gdy tylko zestaw wylądował w wodzie natychmiast splątał sie niemiłosiernie.
Pan Kazik miał dość, jednak Mietek nie załamywał rąk. Oddał Kazikowi swoją wędkę a sam zajął się robieniem
zestawu od nowa. Z tą wędką Kazikowi poszło o wiele lepiej. Pierwszy rzut i od razu spławik pod wodą.
- Mietek, chyba znów namieszałem -denerwował się pan Kazik.
- Co się stało? -spytał Mietek.
- Spławika nie widzę -żali się Kazik.
- Tnij!! -krzyknął Mietek.
- Co mam zrobić?! -spytał zdziwiony pan Kazik.
- Szarpnij wędką do góry!
Niestety zanim pan Kazik zdążył wykonać polecenie kolegi spławik wynurzył się na powierzchnię.
-Nic nie szkodzi Kaziu, nie przejmuj się. Będziesz miał jeszcze wiele brań, ale pamiętaj, następnym razem
jak spławik zatonie lub zacznie płynąć, w którąś stronę szarpnij wędką do góry. Ok? -pocieszał kolegę pan Mietek
-Postaram się, ale mówiłem że to nie dla mnie.
-Nie pierdziel głupot! Nauczysz się -lekko zdenerwował się pan Mietek.
Na hak powędrował świeży robaczek, a zestaw wylądował w wodzie. Po kilkunasty sekundach zatonął ponownie, tym razem
nie czekając na instrukcje kolegi, pan Kazik z całej siły szarpnął wędką. Piętnastocentymetrowa płotka wyprysnęła z wody
wzlatując wysoko w powietrze. Przeleciała nad zaskoczonymi wędkarzami i spadając z haczyka wbiła się z pluskiem
w pofalowaną powierzchnię jeziora. Po tym co wydarzyło się w chwilę później na pomoście, pan Kazik z chęcią rzuciłby
wędkę i sam wskoczył do wody. Gromki śmiech kilkunastu wędkarzy poniósł się po wodzie. Śmiał się nawet pan Mietek,
jednak to on spoważniał jako pierwszy i poklepał zawstydzonego Kazika po plecach.
-Nic się nie łam brachu! Każdy tak zaczyna, ja pierwsze ryby ściągałem z drzewa.
Nie pocieszyło to jakoś szczególnie czerwonego nowicjusza, jednak po chwili usłyszał słowa zachęty także od innych,
którzy jak tylko dowiedzieli się że to pierwsza ryba przestali się śmiać z pana Kazika.
Następne branie pan Kazik wykorzystał bezbłędnie i w siatce wylądowała pięknie ubarwiona płotka. Tymczasem pan Mietek
szykując swoją wędkę, tłumaczył koledze przepisy jakie dotyczą łowienia ryb.
-Na tą wyprawę kupiłem tobie jednodniowe zezwolenie, jednak bardziej opłaca się wykupić zezwolenie roczne. W poniedziałek
wykupię takie dla ciebie, oczywiście jeżeli spodoba się tobie wędkowanie.
-Wiesz Mietek? -powiedział pan Kazik, który miał w siatce już trzy płotki. Chyba się skuszę. Obaj panowie złowili po kilkanaście płotek, niestety nie było wśród nich okazów a kilka nawet wróciło do wody.
Wiosenny, krótki dzień powoli żegnał wędkarzy pięknym zachodem słońca. Szczęśliwy pan Kazik wsiadł do autobusu
i wrócił do domu. Jakoś nie przeszkadzało mu gderanie żony, ponieważ wiedział że za tydzień czeka go znów wyprawa
na ryby. Pan Mietek zaś, cieszył się wiedząc, że po tak udanej wyprawie jego kolega nie zniechęci się i czeka
ich jeszcze wiele wspólnych wypraw. CDN...